KRÓLESTWO KWADRATOWE:

ODPOWIEDŹ NIEPRAWIDŁOWA

Postanowili, że zmierzą się z górami. Założyli na siebie wszystko, co zabrali ze sobą i ruszyli. 

Kamieniste zbocze było bardzo zdradliwe. Nogi ślizgały im się po ostrych skałach. Wzmógł się wiatr, który potęgował uczucie zimna. Fortun szedł pierwszy, wybierając w miarę łatwe podejścia. Cyna jęcząc, szła w środku, coraz to potykała się, chwiała tak, że Walik, zamykający pochód, musiał bardzo uważać i na to co sam stąpa i na ewentualną lawinę w postaci dziewczyny. Właśnie - lawiny. Że też musiał sobie przypomnieć, jak Miłośnik Sportów Ekstremalnych opowiadał im o tym śnieżnym żywiole. Spojrzał wysoko w górę na same szczyty pasma. Byli zdani na łaskę i niełaskę tych gór. Uda nam się! Przejdziemy! Starał się myśleć pozytywnie, ale te twierdzenia w jego głowie przybierały formę pytań, a w odpowiedzi słyszał ulubioną odzywkę Cyny: Może tak, może nie.

Tymczasem pogoda znacznie się pogorszyła. Śnieg sypał im w oczy. Zimno dawało się we znaki. Dzieciaki nie czuły już nóg ani rąk. W ciemności próbowały znaleźć jakieś schronienie, kryjówkę, jaskinię, cokolwiek.

- Już dalej nie mogę, odpocznijmy. Cyna upadła na śnieg.

- Dobrze, ale tylko przez chwilę. - zgodził się Walik.

Przytulili się do siebie pod występem skalnym, gdzie mniej wiało. Skrajnie wyczerpani, nie potrafili się zmusić by iść dalej. Oczy same im się kleiły. Spać, spać... Cyna pamiętała, jak w dzieciństwie, kiedy coś się jej przeskrobało, po powrocie do domu, zaraz szła spać, albo przynajmniej udawała, że śpi, żeby rodzicom zdążyła przejść złość. Zazwyczaj na drugi dzień wszystko ulegało przedawnieniu.

Ale tutaj byli daleko od domu, a sen był najgorszym rozwiązaniem. Zrobiło im się tak miło, tak przyjemnie. Śnili ten sam sen, o swojej wiosce, nie wiedząc, że już jej nigdy nie zobaczą, już na zawsze zostaną w tych górach.

PRZEGRAŁEŚ